Pięć tysięcy złotych. Taki kapitał zakładowy ma spółka, która chce postawić biogazownię w Koszelewach
Tysiące ton odpadów, nieprzyjemne zapachy, ciężarówki pod domem – a wszystko w rękach firmy z kapitałem mniejszym niż koszt używanego auta. Brzmi jak żart? Mieszkańcy Koszelew nie mają wątpliwości: to powód do poważnego protestu.
[ZT]149[/ZT]
W Koszelewach – spokojnej wsi w gminie Rybno – planowana jest inwestycja, która może radykalnie zmienić codzienność mieszkańców. Spółka CGE 01 BIO Sp. z o.o., zarejestrowana w województwie wielkopolskim, chce zbudować biogazownię o mocy 500 kilowatów. Rocznie miałaby przerabiać tysiące ton odpadów rolniczych: kiszonki, gnojowicy, obornika. Każdego dnia do miejscowości wjeżdżałyby ciężarówki z surowcem i pofermentem. W tle: ryzyko uciążliwego zapachu, wzmożonego hałasu, zanieczyszczeń i spadku wartości nieruchomości.
Ale największe zdziwienie budzi coś innego: kapitał zakładowy spółki. Wynosi dokładnie 5 000 złotych.
Co oznacza 5 tysięcy złotych kapitału?
To minimalna kwota, jaką trzeba wnieść, by założyć spółkę z o.o. w Polsce. Z prawnego punktu widzenia – wszystko jest zgodne z przepisami. Ale w praktyce, kapitał ten oznacza bardzo ograniczoną odpowiedzialność.
Spółka z o.o. odpowiada wyłącznie majątkiem, który posiada. Jeśli jedynym majątkiem jest kapitał zakładowy, to w przypadku awarii, skażenia wód, pożaru, katastrofy budowlanej czy innego zdarzenia – mieszkańcy nie mają od kogo dochodzić roszczeń. Wspólnicy spółki nie odpowiadają prywatnie.
– Biogazownia to nie kiosk z warzywami. To przemysłowa instalacja pracująca przez całą dobę, wytwarzająca metan i przetwarzająca odpady. A jej właścicielem ma być spółka, której cały majątek to równowartość roweru elektrycznego – mówi jeden z mieszkańców.
Wójt odmówił, SKO uchyliło. Sprawa wraca
Wójt Gminy Rybno, Tomasz Węgrzynowski, odmówił wydania warunków zabudowy. W uzasadnieniu podkreślono ryzyko dla mieszkańców, środowiska oraz brak społecznej akceptacji. Spółka odwołała się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Olsztynie. SKO uchyliło decyzję wójta i przekazało sprawę do ponownego rozpatrzenia.
Tymczasem protest społeczny rośnie. Już w lutym odbyło się zebranie wiejskie w Koszelewach, na którym jednogłośnie przyjęto uchwałę sprzeciwiającą się inwestycji. Radny gminy Rybno i sołtys Koszelew – Dariusz Tara – zbierał podpisy pod oficjalnym protestem. Mieszkańcy twierdzą, że nie zostali należycie poinformowani i nikt nie przeprowadził z nimi konsultacji.
Zagrożenia? Realne
Planowana biogazownia ma przerabiać odpady organiczne pochodzenia rolniczego. Oto możliwe konsekwencje:
– fetor unoszący się nad miejscowością przez większość dni w roku,– intensywny ruch pojazdów ciężarowych po lokalnych drogach,– ryzyko zanieczyszczenia gleby i wód gruntowych przez poferment,– wzrost zagrożenia pożarowego i emisji gazów,– spadek wartości działek i nieruchomości w promieniu instalacji.
Tego typu zagrożenia były już zgłaszane w wielu innych miejscach w Polsce, gdzie powstały biogazownie bez odpowiedniego nadzoru.
4 lipca – zebranie wiejskie
Na czwartek, 4 lipca, zaplanowano kolejne zebranie mieszkańców Koszelew. Odbędzie się w świetlicy wiejskiej i będzie w całości poświęcone sprawie biogazowni. Mieszkańcy zapowiadają kontynuację protestu i analizę możliwości prawnych zablokowania inwestycji.
Zebranie będzie okazją do przedstawienia nowych informacji o spółce CGE 01 BIO oraz omówienia kolejnych kroków.
Kto naprawdę za to odpowie?
Gdy inwestycja opiera się na minimum formalnym – mieszkańcy zostają z maksimum niepokoju.Kiedy firma może zniknąć z dnia na dzień – to lokalna społeczność zostaje z problemem.Gdy koszt budowy liczony jest w milionach, a kapitał firmy to 5 tysięcy – pojawia się pytanie: czy ktoś tu nie igra z bezpieczeństwem innych?
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz